Ojciec Pio do Chorych

Dom Ulgi w Cierpieniu

- wierzę, że może powstać

Niech nas ogarnie Twoja łaska, Panie,
według ufności pokładanej w Tobie
Ps 33,22

Czytałam kiedyś i wciąż mam w pamięci piękne opowiadanie indyjskiego pisarza i filozofa Rabindranatha Tagore. Urodził się i umarł w Kalkucie, a więc w części świata mocno doświadczonej biedą i cierpieniem, ale też naznaczonej Bożą łaską.
Pan Jezus - najbardziej cierpiący z cierpiących i najbiedniejszy z biednych - w każdym czasie i miejscu utożsamia się z człowiekiem w jego bólu i niedoli. Każde cierpienie odkupił swoją Krwią i każdą, najtrudniejszą, najboleśniejszą ludzką codzienność pragnie zbawić. Bóg przychodzi do człowieka jednak jako Ten, który prosi o dar. Król przychodzi do żebraka. Tę Bożą logikę pięknie oddał Tagore w swoim opowiadaniu:

Pewnego dnia żebrak wrócił do swojej rodzinnej wioski i chodząc od domu do domu wciąż stawał przed zamkniętymi drzwiami. Zniechęcony, że nic nie dostał, usiadł przy drodze. Było południe. Słońce paliło niemiłosiernie. Zajrzał do swojego zawiniątka, w którym miał ostatnią garść zboża. Wieczorem trzeba będzie je zemleć, aby upiec ostatni kawałek chleba. Kiedy tak siedział ze swoimi smętnymi myślami, nagle podniósł głowę, bo zobaczył zbliżającą się w jego kierunku królewską karetę.
– Król jest hojnym człowiekiem, mówił do siebie, przecież nie minie mnie nic nie dając. Szybko wstał. Z podniecenia zaczęło mu mocniej bić serce. Zauważył, że kareta zwalnia. Rzeczywiście, powóz stanął naprzeciw żebraka z wyciągniętą ręką. Z okna wyjrzał król. Biedak schylił się bardzo nisko i już był gotów, aby powiedzieć:
– Dzień dobry, Wasza Królewska Mość. Czy znalazłaby się jakaś zbędna maleńka moneta dla najbardziej uniżonego sługi?
Ale król pierwszy przemówił, wyciągając pustą rękę:
– Czy mógłbyś dla swojego króla ofiarować jakieś maleńkie ziarna?
Żebrak całkowicie zaszokowany takim obrotem sprawy, zaraz się jednak opanował:
– Oczywiście, Wasza Królewska Mość.
Otworzył swój worek i szybko poszukał najmniejsze, jakie mógł znaleźć, ziarenko i dał królowi. Przeprosił, że tylko tyle może dać.
Król podziękował i kareta ruszyła, zostawiając kompletnie zawiedzionego biedaka. Ten do końca dnia żebrał przy drodze, ale nikt mu niczego nie ofiarował. Wieczorem wrócił do domu smutny, zmęczony i głodny. Wysypał ze swojego zawiniątka wszystkie ziarna na patelnię i przesypując z jednej strony na drugą nagle zauważył, że jedno z najmniejszych ziarenek zamieniło się w czyste złoto.
Teraz dopiero zły był sam na siebie i żałował, że nie dał królowi całej garści ziaren. Miałby teraz tyle złota, że nie musiałby już wcale żebrać.

Bóg przychodzi do człowieka jako Ten, który prosi o dar. Przychodzi, aby dotknąć swoją Miłością nasze życie i dokonać w nim cudu przemiany. Trudno to sobie wyobrazić, że nasza bieda, słabość i cierpienie stanowią wartość w oczach Bożych.
Marta Robin, stygmatyczka i mistyczka, powiedziała kiedyś, że “życie człowieka jest mszą, a dusza hostią”. Jeśli tak na to spojrzymy, to ileż jest spraw, ile cierpień, które możemy składać Bogu na ołtarzu naszego życia? Ile miejsc w nas samych potrzebuje Bożego dotknięcia, uzdrowienia i przemiany?
O cierpieniu i potrzebie doświadczenia ulgi wiele mówią teksty Ewangelii i opisani w nich biedacy: ułomni, ociemniali, nieszczęśliwi, gdy oni sami, bądź ich bliscy wołają z dna niemocy do Pana Jezusa słowami pełnymi nadziei, modlitwą bardzo czystą i najkrótszą z możliwych, wydobywającą się z głębi cierpiącego serca:
– Jezu, ulituj się nade mną!
Nawiązując krótko do dzieła św. o. Pio, jakim jest Dom Ulgi w Cierpieniu, trzeba uznać, że jest ono w pierwszej kolejności dziełem duchowym, a tym samym jego rozwój pozostaje w Mocy Boga. Ulga w cierpieniu - to cierpienie przemienione.
Dzieło to potrzebuje bardzo modlitwy i jedności proszących. Wszyscy jesteśmy przed Bogiem żebrakami. Jeśli będziemy powierzać Mu nasz trud i cierpienie, ufamy, że wysłucha tego wołania. To, co dziś pozwolimy przemienić Jego Mocy, będzie kiedyś, w niebie, Jego Chwałą.

© Maria Chełmińska, maj 2011r.